|
W dniu dwunastym najpierw spełnił życzenie Felicji i wbił w suszarni dwa gwoździe w celu rozciągnięcia dodatkowego sznurka, co zajęło mu czas aż do obiadu, po...
Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości. |
Zakończył tę skomplikowaną operację wieczorem. Na mycie okna było już za późno, umył je zatem dnia trzynastego. Zważywszy, iż nadszedł pierwszy, będący zwyczajowo dniem rozmaitych wypłat, Felicja rozliczyła się z najętym pracownikiem. Płacąc mu w systemie dniówkowym, uświadomiła sobie nagle, ile ją kosztuje pomalowanie jednej ramy okiennej, szybko przemnożyła sumę przez ilość okien w domu i uznała, że wychodzi to raczej drogo. Wcale nie chciała pozbywać się Marcinka, polubiła jego towarzystwo, wolała jednakże posiadać własnego pazia nieco tańszym kosztem. - Za następne okna zapłacę ci od sztuki - oznajmiła. -Mnie nie zależy, możesz je malować nawet przez rok, ale tyle zarobisz, ile zrobisz. Weź to pod uwagę. - Czyste nieszczęście - zmartwił się Marcinek. - Ciągle wszyscy chcą płacić na akord, jakaś taka mania panuje. Ja bym wolał dniówkę, ale to już jak pani uważa. Okropnie mi potrzeba pieniędzy, a pojutrze zaczynają się wykłady, więc to trochę potrwa. I będę chyba musiał wrócić do domu, tam mam wszystkie rzeczy. A może tu przynieść? - Co tu przynieść? - Moje rzeczy. - Jakie rzeczy? - No, ubrania, książki... - Czy ty masz źle w głowie? I gdzie to chcesz upchnąć? Przecież w tym domu nic się już nie zmieści! Była to prawda. Od początku swego istnienia dom był meblowany i zapełniany mieniem pokoleń, niczego z niego za to nigdy nie wyrzucano. Jeden raz przytrafiło się, że jeszcze w czasach swojej wczesnej młodości Sylwia wyrzuciła na śmietnik ogromny, stary, dziurawy czajnik i w trzy dni później okazało się, że ów czajnik byłby idealnym naczyniem na płynny nawóz, produkowany przez Felicję w nagłym napadzie zapału do ogrodnictwa. Niestety, śmieci zostały już wywiezione i czajnik przepadł, co zdegustowało Felicję do tego stopnia, że na całe pięć lat straciła wszelkie ogrodnicze zainteresowania. Omal nie wyrzucono dziecinnego łóżeczka, w którym zaledwie po dwóch tygodniach zaczęła sypiać Dorotka. Niegdyś babcia, a potem także jej córki, wiedzione doświadczeniem, na wszelki wypadek nie wyrzucały już odtąd niczego. Marcinek rozejrzał się, jakby znalazł się w tym lokalu po raz pierwszy. - No rzeczywiście - powiedział smutnie. - Fakt. Szkoda. Znaczy, jutro pójdę do domu. Po obiedzie. Ale sobotę i niedzielę będę miał wolną, to przyjdę, co? - Bardzo dobrze, możesz przyjść. Zaczniesz następne okno... W ten sposób Marcinek zagnieździł się w domu trzech sióstr i jednej siostrzenicy poniekąd na stałe. W dni weekendowe nadal sypiał w kuchni na materacu turystycznym i trwało to aż do chwili, kiedy w jego domu rodzinnym skończył się remont. Wówczas poniechał sypiania i już tylko bywał z rozmaitą częstotliwością, wykonując prace zlecone. Zajęć dla niego nie brakło, dostarczyło ich już to jedno okno, pomalowane jako pierwsze, okazało się bowiem, że skrobanie starej farby nie najlepiej mu wyszło. W miejscach zlekceważonych i zbyt łagodnie potraktowanych nowa farba wstała, zrobiła purchle i odlazła całymi płatami. Felicja zażądała usunięcia braków i była pod tym względem bezlitosna. Poszła tylko na jedno ustępstwo, mianowicie razem z poprawianiem za darmo pierwszego okna Marcinek za pieniądze rozpoczął drugie, przykładając się już do skrobania nieco gorliwiej. Po dwóch latach rzeczywiście pomalował wszystkie, a Felicja zafundowała mu dwudniową wycieczkę do Kopenhagi. W gruncie rzeczy żywiła do niego słabość, do której się uporczywie nie przyznawała. Nie wiadomo, co to było, niewyżyte uczucia macierzyńskie czy ostatnia miłość starszej damy, dość że słabość istniała i kazała jej odnosić się do chłopca pobłażliwiej, niż na to zasługiwał. Marcinek był nie w ciemię bity, radośnie umościł się na jej łonie, pewny, że w razie czego zawsze może liczyć na pomoc i opiekę. Odmiennego rodzaju słabość żywiła do niego także Melania, którą zarazem irytował, bawił i śmieszył. Od czasu do czasu, wedle własnej fantazji, wspomagała go finansowo, niekiedy zaś obarczała prywatnymi zleceniami, pilnując tylko rozsądnie, żeby nie wymagały pośpiechu. Do pośpiechu Marcinek nie był zdolny.
- Pomodliłem się do każdego boga jaki istniał bym był w wstanie wkurzyć tę kobietę do granic możliwości.
- Pozostałe kryteria analizy semantycznej mają na celu ocenę reakcji pod względem ich poprawności, w ramach sformułowanego wyżej kryterium odniesienia do wiedzy...
- Największą sławę zdobył Klemens prześladowaniem rycerzy Templariuszy, których zakon założono około 1119 roku w celu ochrony pielgrzymów udających się do...
- Historia etyki pokazuje wreszcie, ¿e transcendentne teorie celu cz³owieka zwi¹zane s¹ z teistycznymi przes³ankami danych kierunków; tam natomiast, gdzie brak jest...
- Ilość
Dla określenia ilości sztuk towaru w każdym opakowaniu (w szczególnych wypadkach może to być objętość lub długość, w celu oznaczenia...
- ¿e ich d¹¿enie do po³¹czenia wysi³ków w celu zapewnienia wspólnej obrony nak³ada na nie obowi¹zek utrzymania i podnoszenia skutecznoœci ich w³asnych si³...
- pomocą średniowiecznych ideogramów (stąd to wspomniane na wstępie zalecenie, by zająćsię owym światem duchowym odległym od nas o setki lat w celu...
- - Front niemiecki na zachodzie ostatecznie się załamał i prawdopodobnie hitlerowcy nie zamierzają przedsięwziąć żadnych kroków w celu zatrzymania natarcia...
- na proszone przyjęcie nie przyszliśmy po to, by nadmiernie dogodzić swemu
podniebieniu, lecz by elegancko i przyjemnie spędzić czas przy stole...
- z Zosią słuchałyśmy z nadzwyczajną uciechą i zainteresowaniem, wtrącając się raczej
rzadko i tylko w celu dolania oliwy do ognia, który, jak się...
- sprawiaj¹, ¿e ca³a dzia³alnoœæ polskich postêpowych zrzeszeñ, o ile nie ma onana celu bezpoœredniej kulturalnej twórczoœci, jest tak przeraŸliwie...
|
|